Zaczelo sie tak, Sniadanie w hotelu - omlet z pieczywem, spokojnie wymienilem Birr'y na shylingi, i powoli toczylem sie(granica jest na dole gorki) najpierw kontrola etiopska, potem zakup wizy kenijskiej, i jakos tak bez przekonania o zostaniu jednego dnia szedlem przez miasto. Oczywiscie zostalem od razu poinformowany ze spoznilem sie na ciezarowki(faktycznie nie bylo zadnej na widoku)
Ale... jeden z kolesi zaproponowal mi ze moge pojechac dzis, ze ciezarowki stoja na granicy miasta i laduja bydlo. Ja bez entuzjazmu ale powiedzialem ze czemu nie...
Porozmawialismy o cenie powiedzxial ze 500Ksh za ciezakrowke i 100Ksh za motor, powiedzialem ok.
Siadlem wiec z dwoma plecakami na motor i ruszylismy wyboista droga(droga bez asfaltu) w dol miasta. Okazalo sie jednak ze ciezarowka odjechala juz jakis czas tremu. Wiec zdecydowalismy sie ja gonic. I takl przez ladnych kilka km pedzilismy na tej niby drodze, pelnej dziur i nierownosci, na krorych podskakiwalem, a jeszcze wyzje lecial moj plecak! Cale szczescie ze wyciagnalem wszystko z kieszeni zanim siadlem na motor!
Ale udalo sie, dogonilismy ciezarwke i po negocjacach co do ceny zajalem miejsce na... metalowej rurze na gorze ciezarowki. Po kilku postojach zajalem wygodne miejsce, kladac zlozony spiwor pod tylek. Wtedy dalo rade jakos wysiedziec te 11h... :) Ale za to Towarzystwo bardzo sympatyczne kenijczycy dobrze mowia po angielsku wiec mozna bylo sobie porozmawiac. Do tego bardzo sie przydala chusta jaka zakupilem w Addis :)