O 2ej w nocy dotarlem do Marsabit, cale szczescie w JayJay center(hotel) ktos mnie wposcil do pokoju i moglem sie spokojnie przespac. Ale ostatnio zlapalem tu naturalny rytm wstawania wiec o 8ej juz bylem na nogach, zjadlem sniadanie w hotelu i porozmawialem z sympatyczna para z UK, ktorzy od 5 dni prubowali zlapac jakis transport nad jezioro Turkana(dzis im sie udalo). Zapoznali mnie z Jamalem, z ktorym dzis pojechalem rowerem i rowniez dzis prubojemy znalezc jakies safari(Samburu) dla mnie przez zaprzyjazniona agencje, zobaczymy co z tego wyjdzie. W kazdym razie do Parku marsabit nie bede wchodzil bo susza i zwierzat nie ma, nawet "paradise lake" wyschlo. Wiec zostaje tu jeszcze jutro, i w piatek ruszam do Isiolo :)