Do Addis przyleciałem około 4ej rano dość dziwnym lotem EgypAir. ALe juz w kairze mieałem pierwsze spotkanie z etiopską gościnnością. Zagadała mnie pani w wieku mojej mamy i zaczeła z troską wypytywać jakie mam plany co do Etiopii. Trochę się zmartwiła jak się dowiedziała ze nikogo tam nie znam, nigdy tam nie byłem i nie mam nawet hotelu zarezerwowanego :) Ale tak po prostu miało być :) Dostałem od niej numer telefony abym w razie jakis problemow zadzwonił. Miłe.
Ale juz po wylądowaniu w kolejce po wizy(20$) poznałem Iana i Sharon z Linfordem. Brytyjczycy którzy taka jak jak przyjechali zobaczyc Etiopię, choc każdy z nas z trochę innym planem(bądź jego brakiem!).
Pojechalismy razem do hotelu - Taitu.Hotel polecam niedrogi i przyzwoity, a na uliczce obok sporo fajny klubow... ale lepiej uwazac na kieszenie... ;)
Poniewaz przylecielismy w wigilię bożego narodzenia(wg kalendarza etiopskiego) to postanowiliśmy świętować razem z tubulcami. A tam wigilia to jedna wielka impreza, najpierw bylismy na takiej masowej imprezie w centrum(przy centrum targów) a potem do późnych godzin nocnych improzowalismy w barach-burdelach nieopodal hotelu. Bylismy dla nich dosc egzotyczni ale miło nas przyjeli choc bylismy klientamy jedynie baru...
Nauczyli nas tanca etiopskiego ktory poleg na rytmicznym poruszaniu ramion :)
Kolejnego dnia kto dał rade zwiedzał Addis no i pierwsza indzera!