Wymyslilem sobie ze pojadę pociagiem z Lusaki do Livingstone. Przed podjęciem decyzji 2 razy odwiedziłem stacje, zaprzyjaznilem sie nawet z jednym z pracowników - Emanuelem. Potwierdzilem ze pociąg jedzie z Lusaki o 23:30 i po 18h jest w Livingstone. Wydawałoby się nie tak źle. Choć to jedyne 470km. Emanuel poradził mi, aby na stacje zjawić się przed zmrokiem, tak będzie bezpieczniej. Tak tez zrobiłem, o zachodzie słońca zjadłem kolacje w restauracji niedaleko dworca i około 19ej byłem na Dworcu. Bilety są sprzedawane dopiero dwie godziny przed odjazdem. Czekając Emanuel oprowadził mnie po stacji byłem m.in. w wieży kontrolnej:) Jednak robiło się coraz później a pociągu ani widu ani słychu. Około 22ej Emanuel powiedział ze wie już gdzie pociąg jest i za 5h powinien być. Wtedy już przeszliśmy do miejsca przechowywania przesyłek i mogłem się na materacu zdrzemnąć. Pociąg w końcu przyjechał po 4:20 a odjechał o 5:30. A to dopiero początek. Obserwując słupki z odległością zorientowałem się ze jedziemy jakieś 20km/h... Wiec nie ma szans pokonać 470km w 18h... No i nie było. Około 10ej była pierwsza atrakcja do wagonu, w którym większość okien miała wybite szyby wleciał rój pszczół. Cały wagon zaczal tanczyc, wiele uzadlen ja dostałem 7. Cale szczęście ze nie jestem uczulony, bo na pustkowiu i jadąc 20km/h to bym spuchł zanim jakas pomoc by dotarła. Potem już było nudno, kolejne spekulacje kiedy dotrzemy do Livingstone... no i dotarliśmy o 6:30, po 25h podroży. Uff zadowolony ze już po wszystkim poszedłem do hostelu, prysznic i jestem gotowy na zwiedzanie wodospadu!