Wszystkie przewodniki odradzaja wizyte w tym kraju jako niebezpieczna i droga(z racji obecnosci ONZtu) Postanowilem wiec skorzystac z Couchsurfingu. Wyszlo swietnie, Samson pokazal nam rozne oblicza miasta, od bogatych kolonialnych dzielnic, przez piekne plaze nad j.Tanganika po bieedniejsze przedmiescia Bujumbury(tam mieszkalismy) Ogolnie swietne doswiadczenie i super ludzie. Zatrzymalismy sie tez u pastora - Flori pochodzacego z kongo, bardzo ciekawa postac i wlasnie pracuje nad ciekawym projektem uniwersytetu w Kongo, potrzebuje wolontariuszy... moze kiedys :)